Nawet nie wiem od czeko zacząć... Tyle tego było, tyle się działo... Dwa tygodnie urlopu zleciały nam jak dwa dni... Prace, hmm.... Niby coś do przodu, ale jakoś tak mi się wydaje, że i tak ciągle za mało.
Ale od poczatku, w czasie urlopu udało nam się:
- skończyć sprawę z pradem.... ciągneło się strasznie długo, ale po podłączeniu wyszło, że wszystko działa i mam nadzieję, że więcej do tego nie wrócimy....
- rozprowadziłam kable do alarmu, internetu i telewizji :)
- mój mąż podłączył studnie, więc mamy wodę :) w poniedziałek przyjeżdżają pobrac nam próbki :)
- tato skończył tynkowac ściany w piwnicy i nawet udało mu się zrobić już jeden sufit :) w między czasie wytynkował nam łazienki
- zakupiliśmy wełnę na ocieplenie całego dachu :)
- podpisaliśmy umowę na pompę ciepła i rozprowadzenie całej podłogówki... I tu haczyk, bo podobno chcą zacząć 1 września, a my jeszcze trochę w lesie....
I tak jak w tytule... Plany planami, a życie swoje... W sumie moglibyśmy ich troszkę przesunąć, ale boimy się, że później będzie się to strasznie odwlekało w czasie... Zatem wszystko musimy podgonić żeby wyrobić się do tej pompy... Mieliśmy umówioną firmę na tynki gdzieś tak na koniec sierpnia... Więc gonimy do nich i się dopytujemy czy na bank będą i kiedy dokładnie, bo tak naprawdę nie mamy jeszcze rozprowadzonej wody, kanalizy, DGP i centralnego odkurzacza... Myślałam, że się wyrobimy i wszystko byłoby pięknie pokolei (choć wiem, że niektórzy rozprowadzają przed tynkami a inni po). Ale, ale nauczona już, że przy mojej budowie nic nie idzie po mojej myśli... Wyszło, że ekipa od tynków załapała robotę w niemczech i nie wyrobią się we wcześniej wyznaczonym terminie :( kurcze i co teraz... mała załamka, bo na bank wszyscy w okolicy mają terminy pozajmowane... Oni do nas, że w sumie możemy najpier robić podłogi, a póżniej oni wejdą z tynkami... Co!!! Nie ma mowy... Ten cały syf na mojej ślicznej podłodze?? Nie!! Dupa w tryki, telefony w ręce i jedziemy.... Udało się :) Znaleźliśmy ekipę z wolnym terminem w tej samej cenie :) Zaczynac mieli 10.08, w środę do nas dzwonią, że stoja z materialem pod domem i proszą żeby im ktoś otworzył... Uszy przecieram.... Oczy robią mi się duże... Za szybko, chyba się pomylili... I tak, i tak nie wyrobimy się z rozprowadzeniem wody itp. więc niech wchodzą. Popołudniu wszystko ogarneliśmy i chłopaki działają :)
W rezultacie w środę będę miała skończone tynki :) Teraz tylko wyrobić się z resztą do września, a zostanie nam wykończenie, elewacja i oczywiście zabawa z zagospodarowaniem terenu....
Kurcze jeszcze troszkę, a będzie można mieszkać ;) hihih
Pozdrawiam wszystkich serdecznie w te piękne upalne dni :)